środa, 1 marca 2017

Nowości w mojej biblioteczce, czyli lutowy BOOK HAUL!

Witam i zapraszam na pierwszy miesięczny book haul na tym blogu. :)


W lutym przybyło do mnie pięć książek, choć spodziewałam się tylko trzech.
Na początku lutego, jako że w tym miesiącu miałam urodziny, zamówiłam sobie paczkę  ode mnie dla mnie. Z tym zamówieniem była taka historia, że miałam kupić książkę i płytę ulubionego zespołu, a skończyło się na trzech książkach i płycie. Wydałam prawie stówę, ale nie żałuję. W końcu urodziny są tylko raz w roku. :)

Przede wszystkim kupiłam "Dwór mgieł i furii", na który czaiłam się od miesiąca. Mogłam zamówić w przedsprzedaży na empiku i mieć dużo wcześniej. Sporo osób tak zrobiło, ale stwierdziłam, że mogę poczekać i zaoszczędziłam ok. 12 złotych. Książkę już przeczytałam i powiem wam tak: Pierwsza część była świetna, ale druga zmiotła pierwszą po całości. To co autorka zrobiła w "Dworze mgieł i furii" było tak GENIALNE, że ja nie wiem jak wytrzymam do premiery trzeciego tomu. Za "Szklanym tronem" nie przepadam, ale akurat ta druga seria wyszła Sarze. J. Maas niesamowicie! Nawet jeśli "Dwór cierni i róż" niezbyt wam się podobał to spróbujcie kontynuacji i dopiero potem oceńcie, bo część druga to już ZUPEŁNIE inna historia. Polecam!


Drugi w tej paczce był "Mansfield Park" Jane Austen, który też już przeczytałam. To był mój powrót do tej historii, ponieważ pierwszy raz sięgnęłam po nią jakieś trzy lata temu. Wtedy ta powieść niesamowicie mi się podobała, ale teraz gdy przeczytałam ją ponownie, nie wydała mi się już taka wspaniała. Myślę po prostu, że wtedy oceniłam ją na wyrost, bo pierwszy raz czytałam coś tej autorki. To była dla mnie nowość i bardzo pozytywne zaskoczenie tym, że dwustuletnia powieść może tak bardzo podbić moje serce. Teraz z perspektywy czasu i po ponownym jej przeczytaniu, uważam, iż choć to dobra i ciekawa historia, to nie wybija się tak bardzo na tle innych dzieł Austen, które czytałam. Mimo to jednak bardzo ją lubię i cieszę się, że mam ją na własność i to w tym pięknym wydaniu z Angielskiego ogrodu. :)


Trzecia pozycja w tej paczce była zupełnie nieplanowana. Po prostu podczas składania zamówienia na Świecie Książki wyskoczyła mi informacja, że brakuje mi tylko 23 złotych do darmowej przesyłki. Nie zastanawiałam się długo i wybrałam "Nigdziebądź" Neila Gaimana. Jeszcze nie miałam styczności z twórczością tego autora, choć na jego książki już dość długo się czaiłam. Wybrałam akurat tę, bo mieściła się w limicie cenowym, a poza tym chyba najbardziej byłam ciekawa właśnie tej historii. Kilka osób odradzało "Nigdziebądź" na początek przygody z tym autorem, ale ja raczej jestem uparta i często robię coś odwrotnego od tego co ktoś mi radzi. ;) Cóż, poczytamy i zobaczymy kto miał rację.


I to miał być koniec nowych książek w tym miesiącu, ale nieoczekiwanie udało mi się wygrać "Śpiących gigantów" autorstwa Silvaina Nauvela, na kanale Abigail Juilette. Bardzo się ucieszyłam z tej książki. Oglądałam jej recenzję na vlogu Crazy Book Eater i zapragnęłam ją przeczytać. Nie wiedziałam tylko kiedy ją zakupię, a tu taka niespodzianka! Mam już ją u siebie i wiem, że sporo osób to mówi ale wydanie jest naprawdę przecudowne! <3 Zwłaszcza ta chropowata faktura okładki. Za "Śpiących gigantów" planuję zabrać się w marcu, na razie w kolejce są inne książki. Nie mogę się doczekać!


Ostatnia książka w tym book haulu, czyli "Łotr" Trudi Canavan, też trafiła do mnie niespodziewanie. Odkąd we wrześniu przeczytałam pierwszą część trylogii 'Zdrajcy" tzn. "Misję Ambasadora", bardzo chciałam przeczytać kontynuację. Planowałam nawet zakup całej trylogii razem (pierwszy tom pożyczyłam od koleżanki), ale to dość drogi interes,  a były pilniejsze książki do kupienia. Akurat w zeszłym tygodniu byłam w mieście i wstąpiłam do księgarni. A tam najzwyczajniej w świecie na półce z fantastyką stało sobie kieszonkowe wydanie "Łotra". Strasznie się ucieszyłam, bo zależało mi właśnie na kieszonkowej wersji,  a w internetowych księgarniach wyczerpał się już jej nakład. Oczywiście kupiłam. Z czytaniem jej poczekam na marzec. Pierwszą stronę pochłonęłam w księgarni i jestem niesamowicie ciekawa dalszego ciągu. Jeśli lubicie high fantasy, to gorąco polecam powieści Trudi Canavan. Może jej debiutancka "Gildia magów" nie zachwyca, ale z książki na książkę ta autorka pisze coraz lepiej. Także naprawdę warto sięgnąć po jej twórczość.


No i to tyle z moich lutowych zakupów książkowych. Dajcie znać w komentarzach, czy coś z tego czytaliście i czy wam się podobało. A może dopiero macie zamiar?
Tymczasem się z wami żegnam.
Do napisania i przeczytania w następnym poście. :) Pa!

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Efekt mojego pierwszego Book Touru, czyli recenzja "Kim jest ta dziewczyna?"


Słyszeliście powiedzenie: "Nie chwal dnia przed zachodem słońca"? Pewnie nie raz, prawda? A mieliście kiedyś tak, że czytacie jakąś książkę i wydaje się wam ona całkiem dobra, ale bez szału, a tu nagle przychodzi zakończenie, które zmienia wszystko i nagle książka staje się w waszych oczach tak genialna, że aż brak wam słów, by to wyrazić? Z tą książka miałam dokładnie odwrotnie.
Ale zacznijmy od początku.
Edie to trzydziestokilkuletnia copywiterka, pracująca w jednej z londyńskich agencji reklamowych. Gdy na ślubie znajomych z pracy zostaje ona przyłapana w niedwuznacznej sytuacji z panem młodym, zaczyna się burza w jej życiu. Nasza Edie pada ofiarą hejtu, który lotem błyskawicy przenosi się do internetu. Już wkrótce potem ludzie, których ledwo co kojarzyła, zaczynają wygadywać o niej najgorsze rzeczy. Edie boi się wrócić do pracy, a nawet wyjść z domu. Z pomocą przychodzi jej szef, który, by załagodzić sytuację w firmie wysyła ją do rodzinnego Nottingham  z poleceniem napisania biografii popularnego aktora. Edie zamieszkuje w swoim dawnym domu, z rodziną, z którą już od dawna nie może się dogadać, a w dodatku praca z Elliotem Owenem - nadętym gwiazdorem od początku źle się układa. Kobieta marzy tylko o powrocie do swojego dawnego życia, ale czy po towarzyskiej klęsce na weselu, będzie to jeszcze możliwe?
Już na początku książka bardzo mnie zainteresowała. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tematyką internetowego hejtu i ciekawie było obserwować, jak to wszystko się rozwija. Gorąco współczułam głównej bohaterce i "wieszałam psy" na jej prześladowcach, zastanawiając się jednocześnie jak ja zachowałabym się w takiej sytuacji. Potem akcja przenosi się do Nottingham i nabiera rozpędu. Pojawiają się nowe postacie i nowe wątki. Właśnie to uważam za największy plus tej książki - wielowątkowość. Myślałam, że to będzie prosta historia a tymczasem pani McFarlane wprowadziła tu sporo wątków pobocznych. Prócz tego hejtowania na portalach społecznościowych, co oczywiście jest bardzo aktualnym problemem, autorka ukazała także trudne relacje rodzinne i to nie tyko dotyczące najbliższych głównej bohaterki. Powieść ta mówi też o przyjaźni, a także o tym, jak czasem na własne życzenie potrafimy komplikować sobie życie zadając się z niewłaściwymi ludźmi. Mamy tu również oczywiście wątek romantyczny, co chyba było jasne od początku, ale co do tego wątku, to najlepiej zrobicie jak przeczytacie książkę, ponieważ mam wrażenie, że cokolwiek bym powiedziała na ten temat, zdradzę zbyt wiele.
Drugim dużym plusem tej książki są bohaterowie, a każdy z nich jest unikatowy. Nawet postacie mało znaczące dla fabuły są dobrze wykreowane i nie sposób znaleźć dwóch identycznych charakterów. Bardzo polubiłam Edie Thmpson i Elliota Owena, oraz ojca i siostrę naszej głównej bohaterki. Z postaci pobocznych miło wspominam Margot - sąsiadkę i niespełnioną aktorkę, a także reżysera Archiego, potrafiącego w naprawdę  barwny sposób "zjechać" każdego, kto mu się nawinie.
Powieść "Kim jest ta dziewczyna?" czyta się szybko, oraz lekko łatwo i przyjemnie. :) Pomaga w tym duża czcionka, a także krótkie rozdziały. Świetnie się bawiłam czytając historię Edie. Czas z nią spędzony wspominam bardzo miło, ale...
Na początku wspomniałam, że się zawiodłam i by "nie chwalić dnia przed zachodem słońca". Właśnie tak było z tą powieścią. Końcówka mnie zawiodła. Nie powiem dlaczego i czy zakończenie było dobre czy złe. Mogę powiedzieć tylko tyle, że stało się to co stać się musiało i w sumie podoba mi się to zakończenia. Jednak gdyby pani McFarlane dopisała jeszcze dwa zdania na końcu i wyjaśniła pewną kwestię, to odbiór tej książki przeze mnie (i to chyba nie tylko moje zdanie) byłby znacznie lepszy.
Podsumowując: Spodziewałam się lekkiego romansu, dostałam całkiem dobrą powieść obyczajową, poruszającą sporo ważnych kwestii. I jestem zadowolona z efektu. Gdyby nie zakończenie, po którym czułam się (wybaczcie porównanie z Harry'ego Pottera) jakby ktoś rzucił we mnie zaklęcie Confundus, "Kim jest ta dziewczyna?" otrzymała by ode mnie dziewięć gwiazdek. Ostatecznie skończyła z ośmioma i uważam, że to bardzo dobra ocena.
Gorąco polecam tę powieść. Nie tylko fanom obyczajówek.

Na koniec chciałabym bardzo podziękować autorom bloga Zatraceni w kartkach oraz wydawnictwu  Harper Collins Polska za zorganizowanie Book Touru i udostępnienie egzemplarza "Kim jest ta dziewczyna?", dzięki czemu miałam możliwość przeczytać i zrecenzować tę książkę.
Link do akcji: Book Tour #1

Autor: Mhairi McFarlane
Tytuł: Kim jest ta dziewczyna?
Tytuł oryginalny: Who's That Girl?
Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Ilość stron: 511
Cena okładkowa: 36,99

piątek, 8 lipca 2016

Book Haul 1 - Z jednego tygodnia

Cześć, witam wszystkich!
Trochę mi głupio, bo założyłam bloga a kompletnie nie mam kiedy go prowadzić. Ciągle coś się dzieje, albo po prostu za dużo czasu spędzam na oglądaniu booktube'owych filmików. ;)
Chociaż trwa Bookathon, to wreszcie znalazłam wolną chwilę i postanowiłam coś tu "skrobnąć".
Jak się pewnie domyśleliście po tytule, w tym poście pokażę wam książki, które przybyły do mnie w tym tygodniu. Jest ich aż pięć. To dla mnie dość dużo książek, bo zwykle nawet w miesiącu nie kupuję aż tylu, ale no cóż... promocje. :)

No to zaczynamy.

Na pierwszy ogień idzie zamówienie ze strony znak.com.pl . Jak pewnie wiecie, to wydawnictwo często ma jakieś promocje i można tam trafić na książki z naprawdę dużą obniżką. Tym razem skusiłam się na 3 za 33 złote. Nie mogłam sobie odmówić, tym bardziej, że od dawna planowałam kupno tych powieści.

Pierwszą z nich był "Księżyc myśliwych" autorstwa Katarzyny Krenz i Julii Bielak. Słyszałam o niej same dobre rzeczy, a że ostatnio mam ochotę na jakiś kryminał, więc kupiłam. Nie wiem tylko, czy mi się spodoba, bo nigdy chyba nie czytałam nic w podobnym klimacie. Ale i tak nie mogę się doczekać lektury.


Następne dwie powieści to zakończenie i zbiór nowelek ze świata "Mrocznych umysłów" Aleksandry Bracken. Pierwszy tom niesamowicie mi się podobał, drugi trochę mniej, ale i tak przyjemnie się go czytało. Pora wreszcie skończyć tę serię i jestem niesamowicie ciekawa jak zakończy się cała historia. Co do nowelek, to nigdy nie czytałam takich dodatków, ale podobno ten zbiór jest cudownym dopełnieniem tej trylogii, więc mam nadzieję, że się nie zawiodę.


Ostatnie dwa nabytki pochodzą z Biedronki. Niedawno mieli tam promocję "książki za 4,99 zł". Akurat wtedy byłam spłukana i tylko myślałam, czy poczekają na mnie te książki, aż będę miała kasę. Na szczęście poczekały. :)
Są to dwa klasyki, z których jeden już kiedyś czytałam.

Pierwszą jest "Ania z Avonlea" autorstwa Lucy Maud Montgomery. Serię o Ani zaczęłam czytać na początku gimnazjum, czyli jakieś trzynaście lat temu. (Tak, taka już jestem stara.) Na początku stycznia tego roku trafiłam na nowe wydania powieści pani Montgomery i postanowiłam je skompletować. Przy okazji oczywiście sobie odświeżę, bo kiedyś uwielbiałam te książki. I w sumie w tym temacie nie wiele się u mnie zmieniło. :)


Na sam koniec zostawiłam "Wielkiego Gatsby'ego" Francisa Scotta Fitzgeralda. O tej pozycji dużo mówiła Abby z kanału Abigail Jailette i bloga Wyznania książkoholiczki. Bardzo ją polecała, a to w końcu klasyk i na pewno warto sięgnąć. Tym bardziej, że jest w tym ładnym wydaniu. Poza tym była za pięć złotych, więc nie mogłam jej tam zostawić. :)

 I to tyle na dziś. Mam nadzieję, że się podobało i przepraszam za jakość zdjęć, ale mam do dyspozycji tylko telefon. Czekam na wasze komentarze odnośnie tych książek, które wam pokazałam. Czytaliście? Polecacie? A może dopiero macie zamiar? Piszcie, a ja tymczasem wracam do książki, by jeszcze coś przeczytać przed "Harry'm Potterem i Księciem Półkrwi" (o dwudziestej na TVN!)
Tak więc do następnego razu i pozdrawiam. :)

czwartek, 9 czerwca 2016

Unboxing nr 1 - Otwieram Epikbox w wersji Vintage, edycja majowa

Cześć! Witam ponownie.
Dziś chciałabym podzielić się z wami wrażeniami z otwierania Epikboxa Vinatge.
Jak wszyscy pewnie wiecie, Epikbox, to książkowe pudełko subskrypcyjne ukazujące się raz na kilka miesięcy. Zawiera ono książkę, i kilka dodatków związanych z czytaniem.
Ja nigdy nie zamawiałam tego zwyczajnego epikboxa. Zawsze miałam na to ochotę, ale trochę jest jednak za drogi jak na moją kieszeń, a poza tym, nie miałam gwarancji, czy dana książka, którą tam znajdę, przypadnie mi do gustu.
Jednak, gdy ekipa Epikboxa wypuściła pudełko w wersji Vitnage, sporo tańsze i jeszcze z gatunkiem książki do wyboru, nie zastanawiałam się długo i zamówiłam.

A teraz do rzeczy. Epikbox Vintage (wg. rozpiski na stronie) zawiera:

-jedną używaną książkę wybranego gatunku (wybrałam fantastykę), wydaną przed 2010 rokiem (tzw. vintage)
-do 2 drobnych książkowych gadżetów
-herbatę na minimum 2 kubki
-osobistą notatkę od jednego z blogerów, który, zarekomenduje ci inną  ciekawą pozycję do przeczytania.

Nie mogłam się doczekać mojego boxa, tym bardziej, że w międzyczasie wystąpiły pewne komplikacje. Jednak, gdy już go dostałam, ucieszona przystąpiłam do otwierania.


Oto koperta, a tak wyglądał, gdy go wyjęłam (z góry przepraszam za jakość zdjęć, robiłam telefonem).

Papierowy worek był zaklejony naklejką, przedstawiającą czytającą kobietę. Starałam się tak otwierać, by nie popsuć naklejki. Jeszcze zrobię z niej zakładkę. :)


Pierwszą rzeczą, którą wyjęłam okazał się magnes z napisem "read". Na pierwszy rzut oka, myślałam, że to przypinka, ale potem przeczytałam napis na opakowaniu. :) Bardzo fajny, tylko nie wiem co z nim zrobię. Albo wyląduje na lodówce, albo na mojej metalowej skrzyneczce na notatki.


Następnie wyciągnęłam herbatę. Za zieloną tak średnio przepadam, ale liściasta na pewno lepiej smakuje niż taka ekspresowa z torebki. Za to moja babcia bardzo lubi zieloną, więc myślę, że razem wypijemy.


A teraz, panie i panowie, moje pierwsze zakładki magnetyczne! Na jednej jest kobieta, prawdopodobnie jakaś autorka, ale wybaczcie mi, nie wiem, kto to jest. :/  Na drugiej mamy napis "Zachowaj tylko te wspomnienia, które dają ci radość". Zapewne cytat.
Obie zakładki bardzo mi się podobają i na pewno będę ich używać.


Następnie, nieco zaskoczona, wyciągnęłam fotografię Virginii Woolf z krótką informacją o jej twórczości na odwrocie. Tak podejrzewam, iż w wersji z powieścią klasyczną tego boxa znalazła się jej książka, ale to tylko moje domysły.
Zdjęcie powędruje na moją półkę z książkami, do sekcji klasyki. Przydałoby się teraz skombinować jej powieść.



Potem wyciągnęłam myślę, że dobrze znaną, zakładkę z bookgeeka. Ja jeszcze takiej nie miałam, bo choć brałam udział w ich konkursach, nigdy nie udało mi się wygrać. I choć bardziej podobała mi się ta zielona, to ta czarna też jest świetna i zdecydowanie nie raz jej użyję.


A ostatnimi z dodatków są: pusta kartka z mini recenzji, do wypełnienia i włożenia do książki (użyję ją po przeczytaniu książki z tego pudełka), oraz dwie mini recenzję; jedna dotycząca "Magonii", a druga książki pt. "Moja siostra mieszka na kominku". Na pewno się z nimi zapoznam.

No i UWAGA, UWAGA! Przyszła pora na książkę.
Gdy wyjęłam ją z papierowej torby, moim oczom ukazał się ten widok:

A po otwarciu....
...



Stephen King "Oczy smoka"! 
Trochę się uśmiałam, gdy zobaczyłam nazwisko autora, ponieważ nie czytałam żadnej jego książki i od dawna planuję jakąś wypożyczyć. Na planach zazwyczaj się kończy, więc teraz, skoro nie chciałam przynieść powieści Kinga do domu, to sama do mnie przyszła. ;) Teraz to już muszę zabrać się za jego twórczość. Tylko nie miałam pojęcia, że King pisał taką typową fantastykę.
Okładka niezbyt, ale w środku, powieść jest pięknie ilustrowana. Poczytamy, zobaczymy. :)
No i tyle.

Podsumowując: Mamy używaną książkę znanego autora, która zapowiada się ciekawie, zieloną herbatę, dwa opisy innych książek i pięć dodatków (wliczając karteczkę z mini recenzji). W planie miały być dwa dodatki, nie, żebym się skarżyła (wręcz przeciwnie, bardzo się cieszę!), ale stało się tak pewnie dlatego, iż był poślizg z terminem wysyłki, a poza tym to pierwszy taki box, więc chcieli zachęcić klientów. Ja czuję się bardzo zachęcona. ;) Ogromnie podoba mi się zawartość pudełka w wersji Vintage. Wszystkich tych rzeczy będę używać i prawie na pewno kupię następny box.

**

To tyle na dziś i mam nadzieję, że się podobało.
Pozdrawiam.. :)